Mała retencja, nieco większe problemy

27 fot RBobrek v2

Odpowiednie gospodarowanie wodą jest obecnie jednym z kluczowych wyzwań cywilizacyjnych. Dotyczy ono nie tylko krajów, które naturalnie zmagają się z utrudnionym dostępem do wody. Coraz częściej o suszy słyszy się również w Polsce. Lata odwadniania terenów podmokłych, prostowania rzek czy pobór wody dla przemysłu spowodowały olbrzymie straty w zasobach wodnych, które stały się zagrożeniem dla przyrody i gospodarki człowieka. Z drugiej strony problemem są powodzie, zarówno wielkie fale powodziowe jak i lokalne powodzie błyskawiczne w dolinach małych cieków.

Tych skrajnych zdarzeń w związku z coraz częstszymi anomaliami klimatycznymi nie będziemy w stanie uniknąć w najbliższej perspektywie. Trzeba zatem w miarę możliwości wypracować taki sposób zarządzania zasobami wodnymi aby z jednej strony zapobiegać skutkom niedoboru opadów, z drugiej zaś aby ograniczać gwałtowność wezbrań powodujących powodzie.

Jednym ze sposobów gromadzenia wody, który może mieć również znaczenie przeciwpowodziowe, jest mała retencja. Mała retencja to najprościej rzecz ujmując, zatrzymanie wody na jakimś obszarze poprzez spowolnienie jej odpływu. Włączyć w to można różne działania, jak zastawki na rowach czy ograniczanie spływów powierzchniowych poprzez rezygnację z utwardzania powierzchni. Powyższe przykłady są związane z aktywnym działaniem człowieka zmierzającym do ograniczenia szkodliwego wpływu błędów popełnionych wcześniej w gospodarowaniu wodą. Warto jednak podkreślić, że zatrzymanie wody w gruncie może się odbywać także w sposób bierny, a więc poprzez mało popularne obecnie „nicnierobienie”. Do tej grupy należy zaliczyć pozostawianie cieków do samoczynnej renaturyzacji (cieki niewyprostowane wolniej odprowadzają wodę, co zwiększa szansę zatrzymania jej również w gruncie), ale też działalność innych niż człowiek organizmów. W przypadku naszej strefy klimatycznej mowa oczywiście o bobrach, które poprzez podpiętrzanie małych cieków, są w stanie zatrzymywać duże ilości wody w małych, ale rozproszonych zastoiskach. Rozproszenie miejsc retencjonowania wody jest bardzo ważnym zagadnieniem, bo im więcej małych zastoisk, tym więcej miejsc zyskuje dostęp do wody. Warto mieć to na uwadze, gdy dochodzi do oczywistych konfliktów na linii bóbr-człowiek i zastanawiać się, czy lokalne straty spowodowane działalnością tych dużych gryzoni nie są ceną wartą zapłacenia za uniknięcie suszy lub częściowe zniwelowanie jej skutków w przyszłości. 

Tu dochodzimy do innej sprawy, a mianowicie wypaczania pojęcia małej retencji. W wielu miejscach, jako małą retencję forsuje się budowę zbiorników wodnych o sporych powierzchniach, często więcej niż 1 ha. Warto mieć na uwadze, że takie zbiorniki, które ze względów konstrukcyjnych czy finansowych mogą powstawać tylko w określonych miejscach, ze względu na brak wspomnianego rozproszenia nie nawadniają na ogół niczego poza przestrzenią, którą wypełniają. Co więcej, poprzez zwykle spore piętrzenie w jednym miejscu, powodują zatrzymanie transportu osadów i wcinanie się (erozję denną) cieków poniżej zbiorników, co w konsekwencji prowadzi do pogłębienia suszy (to zjawisko dobrze zbadano w przypadku sporych zbiorników np. na rz. Ropie). Zbiornik taki tym bardziej nie nawadnia terenów położonych powyżej niego samego. Jak dotąd, nie ma chyba w Polsce zbiornika sztucznego, o którym można by powiedzieć, że choć w minimalnym stopniu ogranicza problem suszy np. poprzez poprawienie stosunków wodnych na okolicznych polach.

Zatem, mając na uwagę małą retencję, należy przede wszystkim:

- dążyć do tworzenia systemów zastawek na rowach melioracyjnych,

- renaturyzować małe cieki,

- ograniczenie i/lub rezygnacja z czyszczenia rowów oraz tzw. odmulania czy hakowania cieków,

- uwzględniać w gospodarowaniu wodą usługi ekosystemowe dostarczane przez bobry.

Szczególnie należy podkreślić, że wszelkie przekształcenia cieków i mokradeł, w szczególności ingerencje, które powodują odprowadzanie wody powinny być powstrzymywane. W przeciwnym razie, wszelkie inne działania mające zatrzymać wodę w krajobrazie będą bezcelowe lub przynajmniej mało wydajne.

 

-----

Wpis opublikowany w ramach projektu „Dzikie jest dobre” realizowanego wspólnie przez Fundację Dzieci w Naturę i Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków z dotacji Programu Aktywni Obywatele - Fundusz Krajowy finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG.